Kardiolodzy chcą dyskusji o zdrowiu w oparciu o twarde dane. Skąd je brać?

PW/Rynek Zdrowia - 13-03-2018

Dzięki rejestrom w kardiologii i innym bazom danych można podjąć dyskusję o wynikach w tej dyscyplinie medycyny i jej efektywności kosztowej. Niestety często nie umiemy wykorzystać gromadzonych danych przy podejmowaniu decyzji w polityce zdrowotnej - mówili eksperci podczas III Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (Katowice, 8-10 marca).

Kardiolodzy chcą dyskusji o zdrowiu w oparciu o twarde dane. Skąd je brać?

Jak podkreśla dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Centrum Kształcenia Podyplomowego Uczelni Łazarskiego, zastępca przewodniczącego Rady Narodowego Funduszu Zdrowia, to Fundusz jest dysponentem danych o największej wartości z punktu widzenia strategicznego i operacyjnego w ochronie zdrowia.

Jej zdaniem, przy podejmowaniu decyzji dotyczących polityki zdrowotnej w kraju problemem nie jest brak danych, lecz brak zdolności do ich weryfikacji, analiz i uwzględniania ich w procesie decyzyjnym.

- To jest konsekwencja przyjęcia założenia, że tworzymy taniego płatnika. Nie jesteśmy nastawieni na wartość i dobre zarządzanie wiedzą gromadzoną przez NFZ, skoro na jego utrzymanie wydatkujemy aktualnie poniżej 0,9 proc. budżetu tej instytucji. A to oznacza akceptację braku zdolności kadrowych, sprzętowych, by można było wyciągnąć analityczne wnioski z danych zgromadzonych w bazach NFZ - powiedziała Małgorzata Gałązka-Sobotka, biorąc udział w dyskusji dotyczącej możliwości zastosowania w polskiej ochronie zdrowia. tzw. medycyny opartej na wartości.

Licząc koszty
Medycyna oparta na wartości (Value Based Healthcare - ang.) staje się dzisiaj uznawanym kierunkiem w zarządzaniu ochroną zdrowia, mającym na celu uzyskanie jak najlepszej efektywności kosztowej świadczeń. Dla takiego zarządzania konieczny jest jednak dostęp do wartościowych danych.

Rebecca Richards, dyrektor National Health Service (NHS), Wales Finance Academy, mówiła, że podejście oparte na Value Based Healthcare stało się koniecznością w jej kraju. Nakłady na publiczną ochronę zdrowia w Wielkiej Brytanii w ramach NHS są bowiem najwyższe w Europie, a jednocześnie kraj ten zajmuje 10 miejsce, dość odległe, w ocenie jakości ochrony zdrowia (wg Euro Health Consumer Index).

Jak wskazywała dyrektor Richards, bardzo istotne przy podejściu opartym o Value Based Healthcare jest posiadanie baz danych, które pozwalają mierzyć skutki podejmowanych działań. 

Zbigniew Migdalski, prezes Siemens Healthcare Sp. z o. o. zwrócił uwagę, że wartością, do której odwołuje się też Value Based Healthcare jest doświadczenie pacjenta. Na nie składa się m.in. bezpieczeństwo, możliwość dostępu rodziny i przyjaciół podczas leczenia, także empatia i szacunek okazywany przez personel medyczny, współuczestniczenie przez chorego w wyborze terapii.

Zauważono, że gdy pacjent czuje się ważny i zauważony, i nie jest postrzegany tylko jako przypadek czy numer w kolejce, można uzyskać lepsze wyniki leczenia, bo chory lepiej współpracuje z lekarzem.

Ile zdrowia kupimy za te pieniądze?
Amerykański płatnik Medicare nagradza dodatkowo o 2 proc. większą refundacją te szpitale, które prowadzą analizę doświadczeń pacjenta. Istotnym warunkiem jest jednak publikacja danych z badań satysfakcji, tak by pacjenci mogli wyrobić sobie zdanie o lecznicy. - Zatem odwoływanie się do doświadczenia pacjenta nie jest chwilowym trendem, ale utrwaloną tendencją już stosowaną w praktyce - podsumował Zbigniew Migdalski.

Małgorzata Gałązka-Sobotka zaznaczyła, że w polskich warunkach za pewne odwołanie się do Value Based Healthcare można uznać zwrócenie uwagi na koszty pośrednie w ochronie zdrowia - To był początek dyskusji, w której pokazujemy, że nie chodzi o to, by produkować świadczenia rozliczane w oparciu o liczbę procedur, wydane pieniądze i obsłużonych pacjentów, ale o to, aby "produkować" zdrowie - zaznaczyła.

W 2017 r. NFZ na leczenie przeznaczy, po zmianie planu finansowego, ponad 80 mld zł. - Dynamika przyrostu tych wydatków jest naprawdę bardzo duża. Trzeba zatem pytać i analizować ile za te pieniądze kupujemy zdrowia, czyli np. jakie osiągamy parametry wyleczenia, przeżycia z chorobą przewlekłą, wskaźnik 5-letniego przeżycia z chorobą nowotworową. Bardzo mało tego typu danych towarzyszy nam dotąd w dyskusji o efektywności systemu - powiedziała dr Gałązka-Sobotka.

Co wiedzą kardiolodzy
Jak przekonywał prof. Paweł Buszman, prezes American Heart of Poland SA, polska kardiologia inwazyjna jest dobrym przykładem medycyny opartej o wartość wyliczaną według Value Based Healthcare.

- Kardiologia prezentuje bardzo korzystny wskaźnik kosztowo-efektywny, co widać na przykładzie wyników leczenia np. zawałów serca czy niestabilnej dławicy piersiowej - mówił profesor, posługując się różnorodnymi danymi pochodzącymi z rejestrów kardiologicznych, NFZ I GUS. Przywołał też dane z badań, które pokazują, że zmniejszenie śmiertelności sercowo-naczyniowej o 5 proc. w wysoko rozwiniętych krajach może zwiększyć PKB per capita o 1 proc.

Dodał: - Podczas gorącej dyskusji we wrześniu, kiedy NFZ zdecydował się wycofać niestabilną dławicę piersiową z rozliczania nielimitowego, przedstawialiśmy dane wskazujące na to, że koszt uzyskania jednego roku życia w w tej chorobie to ok. 25-30 tys. zł, czyli poniżej połowy PKB per capita, co świadczy o wyjątkowej kosztowej efektywności tej procedury.

Czytaj też: HCC 2018: powody, dla których warto inwestować w jakość medycyny

Profesor Buszman uznał za błąd obniżenie w kraju wycen za procedury kardiologiczne. Podaje, że 2016 roku odnotowano wzrost liczby zawałów o 10 proc., spadek interwencji wieńcowej w niestabilnej dławicy (stanach przedzawałowych) oraz znaczny wzrost hospitalizacji z powodu niewydolności serca.

Przypomniał, że w 2017 r. wydano 8 mld zł dodatkowych środków z budżetu państwa na zdrowie, ale pomimo to statystyki wskazują na wzrost liczby zgonów o 16 tys. w porównaniu z rokiem 2016. - Widzę koincydencję pomiędzy zmianami w systemie opieki kardiologicznej a tymi danymi - twierdzi prof. Buszman.

Gdzie jest mierzalny wynik?
Jakub Szulc, dyrektor w Ernst and Young Polska, były wiceminister zdrowia, odnosząc się do spostrzeżeń i danych przedstawianych przez prof. Pawła Buszmana przyznał, że sytuacja w kardiologii rzeczywiście nie przestaje niepokoić.

- Nie wiemy czy usunięcie części procedur z procedur nielimitowanych w kardiologii inwazyjnej ma związek z odnotowanym w minionym roku wzrostem liczby zgonów o 16 tysięcy, bo nie znamy przyczyn tych zgonów. Jeżeli jednak wiemy, że statystycznie licząc blisko 50 proc. zgonów w kraju jest spowodowanych chorobami układu krążenia, to można przypuszczać, że do ok. 8 tysięcy więcej zgonów doszło z przyczyn kardiologicznych - rozważał Szulc.

- To oczywiście uproszczone, wstępne wnioski w stosunku do tego co zobaczymy w finalnych danych GUS - zastrzegł.

Wspomniane analizy są możliwe, gdyż środowisko kardiologów dysponuje danymi opartymi m.in. o rejestry. Możliwe jest zestawienie zawartych tam danych z danymi NFZ i GUS. Często jednak, co podkreślali eksperci, dyskutowanie w oparciu o wartościowe dane jest mocno utrudnione. Mówił o tym także poseł Andrzej Sośnierz, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, były prezes NFZ.

Nadal wiele decyzji dotyczących polityki zdrowotnej nie jest podejmowanych w oparciu o analizę danych, które są do dyspozycji. - W ogóle część decyzji dotyczących polityki zdrowotnej, gdy są podejmowane, nie zakłada uzyskania mierzalnego wyniku - zaznaczył poseł.

Podkreślił, że aby skonkretyzować cele polityki zdrowotnej należy na starcie posługiwać się danymi określającymi stan wyjściowy. - Po podjęciu decyzji o tym co i jak robimy określamy - tak jak zrobili to kardiolodzy - oczekiwany wynik i monitorujemy efekty - mówił Andrzej Sośnierz.

I on przyznał, że ogromna i wartościowa baza danych NFZ ma tę wadę, że jest to baza "surowa". - Wszyscy, którzy mają do czynienia ze statystyką wiedzą, że taką bazę trzeba jeszcze oczyścić i przetworzyć. Tego nie robimy w wystarczającym zakresie. Jest zatem podstawowa informacja, ale nie możemy jej wykorzystać skutecznie - uznał Sośnierz, mówiąc o jakości dostępnych danych.

Nie uciekniemy od wskaźników
Jakub Szulc przekonywał, że dużo bardziej uważna niż dotąd analiza różnorodnych danych dotyczących opieki zdrowotnej w kraju i jej wpływu na gospodarkę stanie się - podobnie jak w Walii - nieodzowna, w sytuacji gdy do roku 2040 z jednego z najmłodszych społeczeństwa europejskich, jakim obecnie jesteśmy, staniemy się najstarszym. 

Zdaniem Jakuba Szulca nie ma odwrotu od koncepcji Value Based Healthcare dlatego, że coraz dokładniej musimy mierzyć efektywność interwencji w ochronie zdrowia. - Musimy lokować pieniądze szczególnie tam, gdzie wartość zwrotu jest najwyższa, czyli w tych dziedzinach medycyny, w których przywracając zdrowie będziemy mogli w jak najpełniejszym stanie przywrócić wyleczone osoby do aktywności zawodowej - zaznaczył.

Wyzwaniem dla naukowców będzie też stworzenie metodologii pozwalającej uzyskać odpowiedź na pytanie ile produkujemy dodatkowego PKB w wyniku zastosowania nowej terapii w stosunku do starej terapii, bądź uzupełnienia terapii nową technologią. - Ta dyskusja jeszcze przed nami i tutaj niestety nie obejdzie się bez tego czego personel medyczny nie lubi. Musimy być coraz bardziej "owskaźnikowani i opomiarowani" w ochronie zdrowia, bo tego po prostu inaczej nie da się zrobić, by sprostać wyzwaniom - stwierdził Szulc.


Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Kongresu Wyzwań Zdrowotnych.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie