Stwardnienie rozsiane: programy lekowe wymagają modyfikacji

MS/Rynek Zdrowia - 10-04-2018

- Zapisy w programach lekowych dotyczących stwardnienia rozsianego są zbyt sztywne i utrudniają przejście pacjentów z leczenia pierwszej linii do linii drugiej - mówi dr Monika Adamczyk-Sowa, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego*.

Stwardnienie rozsiane: programy lekowe wymagają modyfikacji

- W tej chwili nasz program lekowy podzielony jest na dwa. Program pierwszej linii należy traktować jako start leczenia i tutaj są zakwalifikowane leki łagodniejsze, podawane drogą iniekcji, preparaty doustne i ciało monoklonalne podawane w infuzji. Natomiast preparaty drugiej linii to ciało monoklonalne natalizumab i preparat w tabletkach - fingolimod, które stosujemy wtedy, kiedy pierwsza linia zawodzi - tłumaczy dr Adamczyk-Sowa.

- Oprócz tego zupełnie niedawno w pierwszej linii znalazł się również fingolimod jako lek dla postaci agresywnej SM. Jest to lek bardzo silny, jednak możemy go podawać tylko wtedy, gdy wykażemy, że postać choroby jest agresywna, przynajmniej z trzema ciężkimi rzutami - zaznacza dr Adamczyk-Sowa.

I dodaje: - Niedawno była mowa w MZ o połączeniu obu programów lekowych w jeden program. Byłoby to dla nas lekarzy i pacjentów doskonałe rozwiązanie, ponieważ umożliwiałoby nam leczenie pacjenta zgodnie z zasadami terapii spersonalizowanej, czyli lekiem właściwym dla danego konkretnego pacjenta we właściwej dawce, żeby uzyskać największą skuteczność i największe bezpieczeństwo.

Ekspertka podkreśla też, że w szczególnie trudnej sytuacji są chorzy na SM z postacią pierwotnie postępującą, na którą to odmianę do tej pory nie było leków. Jest to postać, która bardzo szybko doprowadza chorego do inwalidztwa.

- Wiele leków było testowanych do tej pory w tym właśnie kierunku. Żaden z nich do chwili obecnej nie był lekiem, który przynosił efekty, natomiast w ubiegłym roku zostały zakończone i opublikowane badania kliniczne nad preparatem ocrelizumab i w tym roku lek został zarejestrowany przez EMA - zaznacza dr Adamczyk-Sowa.

Wyjaśnia ponadto, że wprawdzie ocrelizumab nie jest jeszcze w Polsce refundowany, jednak trzeba podkreślić, że przynosi nadzieję właśnie tej szczególnie narażonej na niesprawność grupie pacjentów.

- Chorzy z postacią pierwotnie postępującą oczekują na refundację tej terapii. Jej koszt jest tak wysoki, że żaden z pacjentów nie jest w stanie opłacić sobie terapii indywidualnie - informowała dr Adamczyk-Sowa.

* Wypowiedź zanotowana podczas III Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (Katowice, 8-10 marca 2018 r.).


Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Kongresu Wyzwań Zdrowotnych.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie