HCC 2018: suplementy diety - bardziej zwodzą czy pomagają?

Milena Motyl/Rynek Zdrowia - 10-03-2018

Jeżeli przedsiębiorca wydaje 2 miliardy zł na reklamę swoich produktów, to mamy dwa miliardy powodów, aby po ten suplement sięgnąć - mówił Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej podczas sesji ”Polacy - lekomaniacy?”, zorganizowanej w ramach III Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (Katowice, 9 marca).

HCC 2018: suplementy diety - bardziej zwodzą czy pomagają?

Polacy lekomaniacy? - dane mówią same za siebie. Prawie 12 miliardów złotych wydanych w 2016 roku na leki bez recepty, w tym niemal 3,5 miliarda złotych na suplementy diety (według prognoz wydatki na suplementy w 2020 roku wzrosną do 5 miliardów), 670 mln zł na leki przeciwbólowe i 350 mln zł na antydepresyjne.

Eksperci przyznają, że lekarze mają skłonność do nadmiernego przepisywania leków, ale i sami pacjenci cechują się zbyt dużą skłonnością do samoleczenia, w tym przede wszystkim nadużywania suplementów diety. Na polskim rynku znajduje się ponad 10 tysięcy rodzajów suplementów, które często zawierają te same składniki, ale w różnych konfiguracjach.

- O osobie, która przyjmuje suplement diety, mówimy zgodnie z prawem, że jest osobą niedożywioną. Ktoś, kto bierze lek jest pacjentem. W praktyce wygląda to jednak bardzo różnie - ocenia Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.

- Witamina C jest lekiem, natomiast w dawce pięciokrotnie większej jest już suplementem. Z kolei pięćdziesiąt tabletek potasu wydawanego za okazaniem recepty uznaje się za lek, ale już potas pakowany po 100 tabletek w takiej samej dawce jest suplementem diety - stwierdził i dodał, że obecnie coraz trudniej jest znaleźć tego typu preparaty, które suplementami nie są.

Polacy nie rozróżniają leków
Wskazał, że pacjenci bardzo często nie rozróżniają leku od suplementu. W ocenie wiceprezesa NRA, duży wpływ na taki stan świadomości pacjentów mają reklamy. - Jeżeli dany przedsiębiorca wydaje ok. 2 miliardów zł na reklamę swoich produktów, to mamy dwa miliardy powodów, aby po ten suplement sięgnąć. A to jest tylko jeden z produktów, gdyż w każdym bloku reklamowym emitowanych jest od sześciu do siedmiu reklam leków bądź suplementów - powiedział Marek Tomków.

Jego zdaniem, świadomość Polaków odnośnie zdrowia nie jest do końca tak dobra, jak mogłoby się wydawać.

- Jeden z wiodących producentów leków przeciwbólowych zapytał sześciuset Polaków, czym różnią się leki przeciwbólowe od przeciwzapalnych i przeciwgorączkowych. Prawidłowo nie odpowiedziała żadna z tych osób. Co szczególnie zmartwiło mnie w tej ankiecie, to stwierdzenie połowy matek, że podałaby swoim dzieciom lek przeznczony dla osób dorosłych.

Wiceszef NRA przypomniał, że w Polsce jest ok. 15 tysięcy aptek, ale też 360 tysięcy sklepów ogólnodostępnych, które mają prawo do sprzedaży niektórych leków. Jak zaznaczył, chodzi tutaj o kwestię doradztwa. Osoby w sklepie doradzają klientom w sprawie stosowania leków doraźnej potrzeby - leków, które wbrew pozorom wcale nie mają słabego działania.

- 450 tysięcy osób pracuje w sklepach. Oni wszyscy są doradcami pacjentów w kwestii zdrowia. Natomiast zgodnie z prawem, profesor farmacji, jeżeli pracuje ponad 5 lat poza zawodem, w aptece nie może sprzedać wapna. Technik farmaceutyczny, bez dwuletniego stażu, nie ma prawa wydać pacjentowi witaminy C, ale na kasie w supermarkecie można sprzedawać wszystko – przekonywał.

W jego ocenie, suplementacja jest wskazana, jeżeli zachodzi taka potrzeba; dlatego powinna odbywać się pod kontrolą lekarza. Natomiast suplementacja stosowana na własną rękę, jest pozbawiona sensu.

Regulator musi doprecyzować definicje
Jak wskazał dr Paweł Olczyk z Zakładu Farmacji Aptecznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, ważnym etapem jest redefiniowanie pojęcia suplementów.

- Jeszcze kilka lat temu opakowanie leku i suplementu w zasadzie niczym się nie różniło. Dopiero walka Naczelnej Izby Aptekarskiej czy Polskiego Towarzystwa Lekarskiego umożliwiła wprowadzenie oznakowania, które odróżniało suplement od preparatu leczniczego - wyjaśnił specjalista.

Przyznał jednocześnie, że to, iż suplement jest oznaczony jako suplement, nie zmienia faktu, że jeszcze sporo rzeczy należy w tej kwestii zmienić.

- W ocenie wielu, suplement to nie suplement tylko ukryta substancja lecznicza. Producentowi nie chce się składać dokumentów do urzędu rejestracji, więc nie rejestruje go jako leku, tylko chce ten preparat szybko ”wepchnąć” na rynek jako suplement. Państwo w tej kwestii musi przejąć funkcje regulacyjne, to znaczy musi ściślej zredefiniować, co uzupełnia żywność, co jest witaminą, a co lekiem. Być może wtedy spojrzymy inaczej na pojęcie suplementu diety - stwierdził dr Olczyk.

Dodał, że ważna jest także opieka farmaceutyczna. - Niestety tylko 12 proc. pacjentów pyta farmaceutę o wybór leków przeciwbólowych. Nawet jeśli aptekarz wyjaśni pacjentowi, co się stanie jeżeli będzie jednocześnie stosował leki przeciwbólowe przy lekach na nadciśnienie, pacjent ”naładowany” informacjami, które pozyskał z reklam telewizyjnych, może te zalecenia farmaceuty zignorować - powiedział ekspert.

- Suplement jest wskazany. Nikt nie ma wątpliwości, że np. witaminę D3 należy suplementować. Niestety czasami suplementy uderzają w jednostki chorobowe. Jeżeli jesteśmy zestresowani i przygnębieni, bierzemy suplement. Zmianom zwyrodnieniowym kręgosłupa lub niewydolności żylnej często towarzyszy drżenie nóg - wówczas automatycznie sięgamy po magnez - mówił dr Andrzej Madej z Oddziału Chorób Wewnętrznych z Pododdziałami Diagnostyki Kardiologicznej oraz Diabetologii Szpitala Zakonu Bonifratrów pw. Aniołów Stróżów w Katowicach.

Suplementy mogą zakamuflować chorobę?
Jego zdaniem suplement teoretycznie nie szkodzi, jednak może zafałszować pewnie symptomy. - Jeżeli suplement zawiera sól żelaza, a dana osoba cierpli na niezdiagnozowany niedobór żelaza, to ten objaw suplement może zafałszować, a rzeczywiste schorzenie może zostać za późno odczytane.

Dalej tłumaczył: - Zgodnie z danymi, 6 proc. Polaków łyka leki przeciwbólowe profilaktycznie przed wystąpieniem bólu, a 40 proc. kiedy tylko pojawi się ból. Należy jednak zwrócić uwagę, że odczuwalny ból może wynikać z niedotlenienia lub przyjęcia zbyt małej ilości płynów w ciągu dnia - zauważył doktor.

- Ból jest objawem, a nie chorobą. Gdy bierzemy lek przeciwbólowy, to redukujemy ten ból, czyli ważny objaw, który jest sygnałem, że coś się dzieje z naszym organizmem. Pacjent wówczas traci czujność, przyjmuje leki, niweluje ból, a przykładowo nowotwór dalej się rozwija niezdiagnozowany. Efekt jest taki, że nie przyjmujemy tych leków, które faktycznie powinnyśmy stosować.

Prof. Violetta Skrzypulec-Plinta ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego opisała z kolei problem lekomanii z punku widzenia ginekologii. -Spotykam się z kobietami w ciąży, które w momencie, gdy płód ma zaledwie dwa tygodnie przyznają, że kupiły już trzy suplementy przeznaczone dla ciężarnych.

W ocenie profesor, Polki są bardzo dobrze przygotowane do tego, aby przejść ciążę. - Oczywiście lekarze są od tego, aby w niedoborach zastosować suplement. Jednak ładne opakowanie, ładna reklama zachęcają kobiety do kupna suplementu, bo przecież która mama nie chce urodzić ładnego, zdrowego dziecka? - argumentowała.

Marek Tomków podczas dyskusji zwrócił uwagę, że nierzadko Polacy zbyt łatwo ulegają zbiorowej histerii, np. spowodowanej smogiem. - W związku z zagrożeniem smogiem na rynku pojawił się suplement, który odpowiada na zapotrzebowania naszego społeczeństwa. Weryfikując skład tego preparatu, mogę stwierdzić, że powinien nazywać się ”smok stop”, bo ten skład równie dobrze działa przeciwko smokom, jak i smogowi - skomentował żartobliwie.


Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Kongresu Wyzwań Zdrowotnych.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie