Czy ginekolodzy mogą wygrać ze stale rosnącą liczbą cięć cesarskich?

KG/Rynek Zdrowia - 14-03-2018

Jak zmniejszyć stale rosnącą liczbę cięć cesarskich? A może należy pogodzić się z tym, że położnicy nie wygrają z wzrastającą liczbą cięć cesarskich? - pytał ginekolog-położnik prof. Krzysztof Sodowski, prowadzący sesję na temat ginekologii i położnictwa podczas III Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach (8-10 marca).

Czy ginekolodzy mogą wygrać ze stale rosnącą liczbą cięć cesarskich?

Prof. Krzysztof Czajkowski, konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii zwrócił uwagę, że pod względem liczby cięć cesarskich Polska jest na trzecim miejscu w Europie - po Turcji i Włoszech.

- Mamy większą o ponad dwukrotnie wyższą liczbę niż kraje skandynawskie oraz wyższą umieralność okołoporodową niż te kraje, więc nieprawdą jest stwierdzenie, że im więcej cięć, tym zdrowsze dzieci - mówił prof. Czajkowski.

Piotr Daniluk, dyrektor ds. medycznych Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych Polski Zakład Ubezpieczeń Wzajemnych włączył się w dyskusję z punktu widzenia ubezpieczyciela, który oprócz tego, że wspiera podmioty i ocenia ryzyko - uczestniczy w audytach medycznych.

- Mieliśmy możliwość wizytowania ponad 200 szpitali w naszym kraju. Oddział ginekologiczno-położniczy jest centralnym punktem programu takiego audytu. Na przełomie lat odsetek cięć cesarskich znacznie wzrasta, a patrząc z punktu widzenia roszczeniowego, mając wgląd w sprawy położnicze kierowane do ubezpieczyciela oraz możliwość rozmowy z ordynatorami, wydaje się, że walka o ich ograniczenie skazana jest na niepowodzenie. Pacjentki przybywają na porodówki z wynotowanymi oczekiwaniami w stosunku do lekarzy. Jednym z życzeń na tej liście było np. 10 punktów w skali Apgar dla noworodka - mówił dyrektor Daniluk.

Dr Adam Dyrda, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu Powiatowym w Mikołowie podał, że w 2008 r. oddział wykonywał 18 proc. cięć cesarskich przy 1200 porodach, w 2017 r. 1100 porodów w tym już 39,5 proc. cięć cesarskich.

- To wynika z zapotrzebowania kobiet. Pacjentki przychodzą i chcą mieć cięcia cesarskie. Wzrost liczby cięć cesarskich jest też wynikiem tego, że lekarze boją się roszczeń. Lepiej zrobić cięcie niż czekać na to, co się wydarzy - stwierdził ordynator.

Dodał: - Trzecia rzecz, bardzo ważna, gdy prześledzimy dane ankietowe amerykańskich położników i ich żon oraz lekarek ginekologów, to one w 50 proc. chcą, żeby rozwiązywać ich ciąże cięciami cesarskimi. Takie jest zapotrzebowanie społeczne. Jak to zmniejszyć? Tylko poprzez edukację - apelował dr Dyrda.

- Ale kogo chcecie edukować panowie? Lekarzy ginekologów, którzy robią cięcia cesarskie bez wskazań u własnych żon? - pytała prof. Violetta Skrzypulec-Plinta, prorektor ds. rozwoju i promocji uczelni Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, kierownik Katedry Zdrowia Kobiety i Zakład Seksuologii KZK. - W ostatnich czasach najbardziej brakuje zdrowego rozsądku - dodała.

Krzysztof Nowosielski, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego w Śląskim Instytucie Matki i Noworodka w Chorzowie zwrócił uwagę, że bardzo dużo zależy od lekarza, kto prowadzi pacjentkę oraz od tego, kto kieruje oddziałem i kogo szkoli.

- Przykład z ostatnich dni. Pacjentka, która ostatni raz rodziła siłami natury 15 lat temu. Nic się nie dzieje matką i dzieckiem, ale na skierowaniu: szpotawość stópek u dziecka - wskazanie do cięcia cesarskiego - mówił dr Nowosielski.

Dr hab. Iwona Maruniak-Chudek, kierownik oddział intensywnej terapii i patologii noworodka w Szpitalu Klinicznym nr 6 ŚUM w Katowicach oraz śląski konsultant wojewódzki w dziedzinie neonatologii w mówiła, że w dokumentach zdarza się przeczytać po prostu: ''odmowa porodu siłami natury''

- Za cięciami cesarskimi stoi ogromny strach ludzki. W mediach przekazywane jest to tak: zrobili komuś krzywdę, bo cięcie cesarskie było za późno albo bo odmówili cięcia. Nie uzdrowimy świata, ale uczciwość wymaga mówienia prawdy. Jak świat światem zdarza się, że noworodki rodzą się chore i z pokorą musimy to przyjąć. Ważna jest edukacja o tym, że płód choruje - podkreślała dr hab. Maruniak-Chudek.

Prof. Andrzej Witek, kierownik Klinika Ginekologii i Położnictwa ŚUM wskazał, że współczesne polskie społeczeństwo nie dopuszcza myśli, aby urodził się chory noworodek: - Zarówno pewnego rodzaju postawa polityczna, jak i przekaz mediów sprawiają, że nienarodzone dziecko, a potem poród, kobieta w ciąży są otoczone taką aurą niesamowitości, że my położnicy ''wymiękamy''. Nie dziwię się swoim kolegom, którzy zwiększają liczbę cięć cesarskich.

Dodał: - Jeśli ktoś z nas położników był co najmniej raz ''przemaglowany'' przez prokuratora, to gwarantuję, że jest wielka ochota, by od pracy w późnych godzinach nocnych przy porodzie - kiedy mamy do czynienia z wahaniami tętna płodu, kiedy ten poród ma swoje lepsze i gorsze momenty, jest to już kolejna godzina ciężkiej pracy tej kobiety rodzącej a obok stoi zniecierpliwiony członek rodziny - odstąpić i zdecydować się na wykonanie cięcia cesarskiego, będąc pod wpływem różnego rodzaju nacisków czy nawet presji - wyjaśniał prof. Witek.

 

 

 


Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Kongresu Wyzwań Zdrowotnych.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie